Jak leczyć żylaki – laserowo, RF, mikrofalami czy klejem? Na wstępie warto podkreślić, że wszystkie te metody nie likwidują żylaków, choć często takich informacji szukamy, i często je też znajdujemy. Można to nazwać magią internetu… Jednak, jako lekarz jestem zobowiązany, aby przybliżyć te metody rzetelnie.
Główne pnie niewydolnych żył skórnych zasilające żylaki widzimy w czasie badania USG Doppler. Są one dla pacjenta niewidoczne, a to właśnie one zasilają żylaki, które muszą powracającą („starą”) krew przejąć i oddać do zdrowej żyły. Finalnie przecież krew musi wrócić do serca. Te właśnie żyły – a nie żylaki – zamykamy wskazanymi metodami małoinwazyjnymi i na tym koniec. Światłowody do zabiegów laserowych i cewniki do pozostałych metod są sztywne i nie jesteśmy w stanie przeciągnąć je przez kręte żylaki, dlatego nie możemy nazywać tych metod bezpośrednio leczeniem żylaków.
Można powiedzieć, że istnieją 2 szkoły. Pierwsza mówi, aby po zabiegu zaczekać 2-3 miesiące, bo żylaki odciążone od spadającej do nich krwi z biegiem czasu się zmniejszą i mogą same zaniknąć, a jeżeli nie, uzupełniamy leczenie o echoskleroterapię żylaków (pod kontrolą USG) i skleroterapię mniejszych żył.
Druga szkoła mówi, że pacjentowi zależy na czasie. Wykonujemy zatem zabieg hybrydowy – laserowy lub inny zamykający żyłę zasilającą żylaki. Jednocześnie wykonujemy zabieg likwidujący żylaki – jest to albo ich zamknięcie, czyli echoskleroterapia pianowa żylaków, albo miniflebektomia, czyli chirurgiczne ich usunięcie. Napotykamy tu na nieuniknione efekty uboczne zabiegu na żylaki…
Co prawda szybciej będziemy ładniej wyglądać (może nawet po miesiącu), ale rany po zabiegu chirurgicznym będą się goić z pozostawieniem mniejszych lub większych blizn. A po echoskleroterapii dużych żylaków uszkodzona w nich krew powoduje ich zesztywnienie, z czasem bolesność i beżowy kolor wskutek prześwitywania tej ciemno wybarwionej zamkniętej żyły przez skórę. To wszystko wymaga procedury uzupełniającej, zwanej trombektomią, ewakuacją czy też odbarczaniem zalegającej pozostałości po krwi.
Odbywa się ona przez nakłuwanie grubą igłą i wyciskanie (lub odprowadzanie strzykawką) zawartości zmkniętego żylaka, co nie jest przyjemne, a powinno być powtarzane tyle razy, ile trzeba. Nawet do 4 razy. Trudno taki filmik znaleźć w internecie. Po prostu odstraszałby pacjentów. A sama nazwa zabiegu – skleroterapia w tłumaczeniu ze starożytnej greki znaczy „leczenie przez wywołanie stwardnienia” żylaków.
Po drugie, w zabiegu hybrydowym leku do przeprowadzenia echoskleroterapii może nie wystarczyćna wszystkie żyły, gdyż rozległe żylaki potrzebują go dużo, a nie można go przedawkować. Czyli skleroterapii uzupełniających raczej nie unikniemy i globalnie zabiegów skleroterapii będzie potrzeba więcej.
Niestety nie jest to takie oczywiste. Faktycznie pajączki po podaniu sklerozantu znikają błyskawicznie, ale na tym kończy się film w internecie. Co więcej, jakby podano do nich wodę, efekt będzie identyczny – też znikną! Dzieje się tak, ponieważ znikają tylko na chwilę, wskutek po prostu przepłukania krwi…
Później możemy zobaczyć kolejne zdjęcia podpisane jako spektakularna metamorfoza. Zdjęcia po pół roku. I to dotyczy rzeczywiście tej nogi, i rzeczywiście efekt jest prawdziwy z małym, ale jakże istotnym szczegółem. Zamknięte pajączki i żyłki znikają, jedne od razu, inne po 1-3 miesiącach, reszta dopiero po 5-6 miesiącach. O tym jednak się nie pisze, bo nie brzmi to już spektakularnie, czyli słabo się „sprzeda”.
W okresie zabiegowym zachodzi przemiana chemicznie zamykanej żyły. Po kilkudziesięciu sekundach przybiera ona kolor różowy lub czerwony wskutek toczącej się w niej reakcji chemicznej. Następnie faktycznie część jej przestaje być widoczna, a część zostaje znowu zamknięta wraz z uszkodzoną krwią. Pajączki stają się bardziej szare, bardziej beżowe, bardziej wyraźne. Te najcieńsze mogą zmienić kolor nawet na brązowo-czarny. I to jest OK. Warto je po 2-4 tygodniach ponakłuwać igiełką, by przyspieszyć ich wchłanianie przez organizm.
A laser przezskórny na super-drobne pajączki? Tak samo… część znika, część zmienia na jakiś czas kolor.
Tak więc Drodzy Pacjenci nie ufajmy magii internetu. Żylaki i pajączki mogą „zniknąć”, jednak nigdy nie znikną w momencie, po jednym „cudownym” zabiegu.